Niedawno minęła pierwsza rocznica zakończenia libijskiej rewolucji. W jej wyniku naród libijski obalił tamtejszego dyktatora, który rządził tym krajem od prawie czterdziestu pięciu lat. W wyniku tych rządów dochód narodowy na jednego mieszkańca wynosi tylko jedną trzecią tego, co zarabiają libijscy sąsiedzi, którzy przecież też nie należą do bogaczy. Nowo wybrane władze libijskie, które obiecały daleko idące zmiany w rządzeniu krajem, postanowiły przejść do czynów. Pierwszym krokiem do ożywienia gospodarczego Libii ma być otwarcie się na branżę turystyczną. Słowo otwarcie jest w tym przypadku jak najbardziej na miejscu, bowiem za czasów dyktatury nie można było tu przyjechać nikomu z Zachodu. Nowy rząd planuje przyjąć w pierwszym roku ponad milion turystów i wynik ten co roku poprawiać o połowę. Chętni do zainwestowania w tym kraju w infrastrukturę turystyczną, mogą liczyć na liczne ulgi i niskie kredyty, dotowane przez rząd libijski. Jeżeli plany się powiodą zgodnie z przewidywaniami, spowoduje to duże zmiany w rynku afrykańskiej turystyki. Krystalicznie czyste plaże i ciepła woda Morza Śródziemnego przyciągną na pewno tłumy chętnych do wypoczęcia w tym ciągle nieznanym kraju. Na brak inwestorów tak samo nie można narzekać, bowiem już ustawiają się kolejki chętnych do zainwestowania swoich pieniędzy. Jest to niewątpliwie szansa dla Libijczyków na nadrobienie straconego półwiecza i na dogonienie pod względem rozwoju przemysłowego innych krajów. Dotychczas w turystykę zainwestowano w tym kraju ponad miliard dolarów i suma ta ciągle się zwiększa.